Trwałam tak dłuższy czas po prostu siedząc. Nie czułam nic i było mi tak dobrze. Po prostu siedziałam i wpatrywałam sie w ciemność za oknem. Mój blogi stan trwał by dalej, lecz ktoś bez pukania wtargnął do mojego pokoju. Obróciłam głowę w stronę drzwi i ujrzałam wysoką i szczupłą postać
-Chcę z tobą porozmawiać-rzekł Tom stając w drzwiach mojego pokoju
-Chcę z tobą porozmawiać-rzekł Tom stając w drzwiach mojego pokoju
-O
czym?-mruknęłam wrogo
-O
tym jak wyglądasz.
-Zapowiada
sie ciekawie
-Jutro
pójdziesz zmienić ten okropny kolor włosów na jakiś normalny, wyrzucisz te
wszystkie satanistyczne ubrania i nie będziesz się tak mocno malować
-Odwal
się ode mnie. Nie jesteś moim ojcem żeby mi rozkazywać. A teraz wyjdź-aż
gotował sie ze złości, ale wyszedł. Złapałam za telefon i wybrałam numer Josha.
Nie wiem dlaczego to robię, skoro wiem że i tak nie odbierze.
-Alex?-z
zamyślenia wyrwał mnie głos w słuchawce
-Josh?-zapytałam
z niedowierzaniem
-Tak.
Co u Ciebie Lex?
-A
jak myślisz?!Gdzie ty do cholery byłeś przez ten cały czas?!
-A
szwendałem się tam i tu. Spotkajmy sie to Ci wszystko opowiem
-Nie
mogę. Tom przyjechał
-To
będzie jeszcze zabawniej. Będę po ciebie za chwilę, szykuj się-zaśmiał sie
chłopak
-Josh
nie...-odpowiedział mi jednak dźwięk odkładanej słuchawki. Zmieniłam ubranie,
na bardziej odpowiednie, w końcu to Joshie, z nim nigdy nic nie wiadomo.
Wyszłam
z pokoju słysząc dźwięk dzwonka do drzwi. W progu stał chłopak oparty o futrynę
z cwaniackim uśmieszkiem, a Tom łypał na niego groźnie.
-Alex,
aleś ty mi wyrosła-zagwizdał, na co ja uśmiechnęłam sie zadziornie i mijając
ojczyma bez słowa, wyszliśmy z domu
-Wybierasz
się gdzieś z nim? I myślisz ze na to pozwolę?-syknął Tom zatrzymując nas na
ganku
-Myślę
że nie masz za dużo do powiedzenia w tej sprawie-odparłam ze złosliwym
uśmiechem. Wsiedliśmy na motor i pomknęliśmy opustoszałą już o tej porze ulicą.
Zatrzymaliśmy
się dopiero w oświetlonym kilkoma latarniami małym parku. Usiedliśmy na ławce,
ramię w ramię i oboje szukaliśmy słów by zacząć rozmowę
-Dlaczego
wyjechałeś?-zebrałam się na odwagę i wyszeptałam w końcu
-To
było trudne. Straciłem przyjaciela. Nie mogłem tu zostać...wszystko mi o nim
przypominało
-Potrzebowałam
Cię Josh...-rzekłam czując łzy pod powiekami
-Wiem
Lex...Chciałem Cie zabrać, ale wiesz ze to by się źle dla nas obu skończyło.
Wiedziałem że dasz radę. Jesteś silna i potrafisz...-odgarnął mi niesforny
kosmyk z twarzy i spojrzał głęboko w oczy.
-I
wydaje Ci się że naprawdę sobie radzę?! Wszyscy mówią żebym zapomniała, szła na
przód, ale ja nie umiem. On był całym moim światem! -po moich policzkach
spłynęły pierwsze łzy.
Pozostawiły po sobie mokry ślad, który odbijał blask latarni.
Pozostawiły po sobie mokry ślad, który odbijał blask latarni.
-Przepraszam
-Jedno
przepraszam nic nie zmieni...Musisz mi powiedzieć prawdę
-Dobrze.
Zrobię wszystko, tylko mi wybacz-odparł pokornie
-Co
Nathan brał od Ciebie gdy był w szpitalu?
-Co?-odparł
zmieszany
-Nie
udawaj, wiem że dawałeś mu prochy, powiedz mi jakie, i dlaczego je
brał-mężczyzna co chwila otwierał i zamykał usta próbując coś powiedzieć, lecz nie
wydobywał sie żaden dźwięk, a na jego twarzy dostrzegłam rozpacz. Sięgnął do
prawej kieszeni zniszczonych jeansów i wyją torebeczkę z kilkoma małymi,
białymi tabletkami
-To
mieszanka kilku narkotyków. Uśmierza ból i wprowadza cie w stan euforii. Błagał
abym załatwił coś co go choć trochę znieczuli. Zrozum, nie mogłem patrzeć jak mój
przyjaciel cierpi. Zdobyłem to specjalnie dla niego, od zaufanego dilera z
London Eye. Czysty towar, ale uzależnia.
-To
go zabiło prawda?
-Po
części na pewno...
-Daj
mi to-wychrypiałam słabo
-Nie
Lex-odparł stanowczo-nie możesz zmarnować sobie życia przez to świństwo
-Ty
jakoś to robisz
-Ale
ja już przegrałem, a ty masz po co żyć. Proszę Cię daj sobie szansę-położył mi
dłoń na ramieniu, lecz szybko ją zrzuciłam. Nie potrzebowałam żeby mnie ktoś
pouczał, a w szczególności nie on
-Odwieź
mnie
-Dobrze
Ruszyliśmy
w drogę powrotną. Żadne z nas nie
wracało do wcześniejsze rozmowy.
Analizowałam wszystko po kolei.
Każde słowo, każdy uśmiech i ból w oczach...nadal nie potrafię zrozumieć jak mógł mu coś takiego zrobić. Zatrzymaliśmy się pod moim domem. Bez słowa zeskoczyłam z maszyny i ruszyłam do drzwi. Josh chwycił mnie za nadgarstek, obrócił w swoją stronę i powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu
Analizowałam wszystko po kolei.
Każde słowo, każdy uśmiech i ból w oczach...nadal nie potrafię zrozumieć jak mógł mu coś takiego zrobić. Zatrzymaliśmy się pod moim domem. Bez słowa zeskoczyłam z maszyny i ruszyłam do drzwi. Josh chwycił mnie za nadgarstek, obrócił w swoją stronę i powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu
-Zadzwonię.
A ty masz sobie dać radę w nowej szkole-pokiwałam lekko głową i szybkim krokiem
ruszyłam do domu. Z łatwością pokonałam trzy małe schodki, otworzyłam drzwi i
wiedziałam, że nie będzie łatwo. Jeszcze nie śpią.
-Moja
panno o której to się wraca do domu?-krzyknął z salonu Tom
-Nie
twoja sprawa-odwarknęłam słabo i skierowałam się do swojego pokoju, aby tam na
spokojnie po raz kolejny wszystko przemyśleć.
*
A więc jest drugi rozdział. Ni wiem co mogę Wam powiedzieć...Jedynie chyba zebyscie komentowali :) Proszę piszcie cos tam na dole, bo nie wiem czy wam sie podoba i czy jest sens pisać dalej :)
Jeśli macie jakieś pytania, lub sugestie to proszę piszcie na GG: 32870242, albo maila aleksandra0609@onet.pl.
Chetnie wysłucham Waszych opini
Buziaki Lexy :*