czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział VI

Miłym zaskoczeniem jakie spotkało mnie w kolejnych dniach było to że Keira faktycznie dotrzymała słowa i codziennie przychodziła sprawdzić jak się mam i często wyciągała mnie z domu aby pomóc jej przy sprawach związanych ze zbliżającym się wielkimi krokami ślubem. Co popołudnie jeździłyśmy do centrum Londynu aby przymierzać suknie, wybierać dekoracje, dokupować jakieś pierdoły, albo co zdecydowanie najbardziej mi się podobało próbować tortu.
Przez kilka kolejnych dni w szkole unikałam Stylesa jak ognia. Nie wiem dlaczego, ale bałam się spojrzeć mu w oczy. Po tym jak okazałam słabość, nie mogłam sobie pozwolić, na choćby chwilę zapomnienia. O dziwo jego stosunek do mnie też się zmienił; nie obdarowywał mnie już bezczelnym uśmiechem i głupimi gadkami, tylko patrzył. Od tamtego dnia coś się zmieniło...tylko nie potrafiłam dokładnie określić co takiego.
Po przeszło tygodniu od tej niefortunnej rozmowy, gdy siedziałam na stołówce czytając jakąś książkę, którą polecił mi Dylan czułam na sobie czyjś wzrok, przez który kompletnie nie mogłam sie skupić. Podniosłam głowę i rozejrzałam się dokładnie, aż napotkałam przeszywające spojrzenie zielonych tęczówek. Zatraciłam się w tej chwili, zupełnie jak on. Harry wpatrywał się we mnie z czymś czego nie potrafiłam rozszyfrować. Amber zajmująca miejsce obok niego próbowała skupić uwagę chłopaka na sobie, lecz na marne. Styles przypatrywał mi się, jak by chciał dowiedzieć sie czegoś z wnętrza mojej duszy. Tleniona blondyna była wściekła i jestem pewna że gdybym nie przerwała tej magicznej chwili to podeszła by do mnie i wydrapała oczy, bym już nigdy nie spojrzała na "jej chłopaka". Wróciłam s powrotem do lektory, a zaraz po usłyszeniu dzwonka zerwałam się z krzesła jak oparzona i ruszyłam na w-f.
Weszłam do szatni aby się przebrać. Dziś będziemy grać w siatkówkę....Super...
Zmieniłam spodnie na siwe dresy i koszulkę na zwykłą czarną bokserkę. Włosy związałam w kitkę. Oczywiście cała grzywka została jak była. Weszliśmy na boisko zaczynając rozgrzewkę. Nauczycielka gdzieś wyszła a Amber świetnie wykorzystała ten moment. Popchnęła mnie na podłogę. Upadłam na lewą rękę, która od razu zaczęła strasznie boleć. Próbowałam sie podnieść, a blondyna nachyliła się nade mną i szepnęła
-To cię nauczy żeby nie podrywać mi Harry'ego -no nie tego już było za wiele. Wstałam i przywaliłam jej z całej siły pięścią w twarz. Już zamachiwałam sie do wymierzenia kolejnego ciosu, lecz coś mnie powstrzymało kurczowo trzymając moje ramiona
-Nie warto-szepnął mi do ucha Styles. Jego głos podziałał na mnie jak kubeł zimnej wody. Wyprostowałam sie przestając się szarpać, a chłopak złapał mnie za nadgarstek i wyprowadził z sali. Po drodze minęłyśmy blondynę trzymającą się za nos.
-Trzeba iść z tym do pielęgniarki-chłopak wskazał na moją rękę
-Dam sobie radę sama. Możesz wracać
-Nie zostawię cie samej. Ale nieźle jej przyłożyłaś. Już nie będzie idealna-zaśmiał się cicho-czym cię sprowokowała?
-Niczym istotnym
-A jednak musiało cię to ruszyć, bo chciałaś ją zabić
-To moja sprawa, a teraz już zostaw mnie samą-warknęłam, lecz zielonooki nie posłuchał i wszedł ze mną do gabinetu
-A wam co się stało?-zapytała niska blondynka w białym fartuchu
-Koleżanka zrobiła sobie coś z ręką
-O matko, mam tu krwawiącego-wywróciła oczami-Harry jak byś mógł to zdejmij jej te bransoletki i sprawdź co z ręką
-Nie ma sprawy.
Pielęgniarka wróciła za kotarkę. Chłopak posadził mnie na łóżku, a sam stanął przede mną i zaczą rozpinać bransoletki. Z każdą błyskotką mniej na moim nadgarstku strach wzrastał coraz bardziej. Gdy chłopak pozbył sie wszystkiego, a moja ręka została naga zaczął ją oglądać. Az w końcu stało się to czego tak strasznie się bałam. Obrócił moją rękę wewnętrzną stroną do siebie i znieruchomiał. Przeniósł wzrok z blizn na moją twarz i tak kilkakrotnie, aż przemówił
-Ty się t....-nie dałam mu dokończyć, zakrywając mu dłonią usta
-Nie mów jej, bo będę mieć problemy-wyszeptałam przerażona
-No Harry możesz już iść zajmę się nią-to jestem przegrana. Jak ktoś z pracowników się dowie to wyślą mnie do psychologa. Jednak Styles myślał trzeźwo, zacisnął lekko dłoń na największych ranach, dobrze je przy tym ukrywając i rzekł spokojnie
-Wie pani, właściwie to tylko lekkie skręcenie i wystarczy owinąć bandażem, więc chętnie się tym zajmę. Pani może niech zajmie sie tą krwią
-No skoro dasz radę to jasne. Tak strasznie mi tam podłogę zabrudził.
Chłopak pracował w ciszy, a ja nie bardzo wiedziałam jak się zachować. Jak skończył pielęgniarka odesłała nas s powrotem na lekcje, wypisując mi od razu tygodniowe zwolnienie z w-fu.
Ruszyliśmy powoli pustym korytarzem na lekcje. Zdobyłam się na odwagę i trwającą chwilę ciszę w końcu przerwałam
-Dziękuję, ze jej nic nie powiedziałeś
-Dlaczego to robisz Alex?-zapytał zatrzymując się na przeciwko mnie
-Nie wszystkich życie jest tak idealne jak twoje-rzekłam patrząc u w oczy
-Kto powiedział że takie jest? Nie jest, ale staram się sobie radzić. Od tego są przyjaciele. Ty też ich masz
-Jeden nie żyje, a drugi jest ćpunem myślącym tylko o tym jak zarobić kasę na nowy towar, więc o czym tu mówić?-krzyknęłam wściekła
-A ja?-zapytał po dłuższej chwili milczenia
-Sam odpowiedz sobie na to pytanie...-Harry zastanawiał się chwilę i już chciał odpowiedzieć, lecz uprzedziłam go
-Zawrzyjmy umowę: ty nie powiesz nikomu o tym co widziałeś-wskazałam na rękę-a ja zrobię co będziesz chciał
-Dobrze. Chcę żebyś odpowiedziała mi na parę pytań-odparł pewnie
-Na pewno akurat tego chcesz?
-Wszystko co mi powiesz możesz być pewna ze zostanie między nami-zapewnił mnie
-Dobrze. Spotkajmy się dzisiaj o 17 w parku na Wall Street przy fontannie...i miejmy to z głowy
-Obiecaj że będziesz
-Obiecuję-odparłam patrząc w jego duże oczy.
Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy, pogrążeni we własnych myślach
Amber siedziała na ławce przykładając jakąś szmatę do nosa, a ja gdy to zobaczyła parsknęłam śmiechem, a Styles mi zawtórował. Wyglądała komicznie. Nie dość że krew jej sie rozmazała po twarzy, to była cała czerwona ze złości, i jej włosy też nie były idealne jak zwykle
-Thompson!-zawołała nauczycielka więc ruszyłam w jej stronę-ty jej to zrobiłaś
-Ja się tylko broniłam-odparłam z miną niewiniątka wskazując na rękę-ona zaczęła, a ja nie chciałam zostać zmasakrowana-dodałam starając sie zachować poważny ton głosu
-Dobra, przymknę na to oko. Idźcie już do szatni.
Przebrałam się jak najszybciej tylko mogłam i już po chwili opuściłam mury tej beznadziejnej szkoły. W domu było gwarno jak rzadko kiedy, wiec od razu podążyłam za wesołymi głosami, które doprowadziły mnie do salonu
-Lexi, dobrze że jesteś-zaczęła podekscytowana Keira-dzisiaj jedziemy kupić Ci sukienkę. Spojrzałam na zegarek stojący na komodzie i z przerażeniem stwierdziłam, że czas nieubłaganie zbliża się do spotkania ze Stylesem.
-Wiesz co, przełóżmy to na jutro, dziś mam parę spraw do załatwienia
-Coś się stało?-zapytała zmartwiona matka
-Nie po prostu muszę doprowadzić coś do końca-odparłam z bladym uśmiechem. Pomaszerowałam do swojego pokoju i wyjęłam z szafy czarną bluzę z kapturem i zmieniłam botki na szpilce na moje ulubione motocyklów ki z ćwiekami. Stanęłam przed lustrem oglądając się z każdej strony.
-Dasz sobie radę Lex. Tylko nie okazuj emocji-wyszeptałam próbując dodać sobie odwagi i wpatrując się w swoje odbicie. Wyszłam z pokoju, i od razu natknęłam się na siostrę
-Nie wypuszczę cię z domu, dopóki czegoś nie zjesz-ostrzegła mnie
-Keira na prawdę mi sie spieszy.
-Musisz coś zjeść

-Daruj sobie udawanie że się o mnie troszczysz. Straciłaś swoją szansę by mnie pouczać-warknęłam i wymijając ją szybko wybiegłam z domu.