Miłym
zaskoczeniem jakie spotkało mnie w kolejnych dniach było to że
Keira faktycznie dotrzymała słowa i codziennie przychodziła
sprawdzić jak się mam i często wyciągała mnie z domu aby pomóc
jej przy sprawach związanych ze zbliżającym się wielkimi krokami
ślubem. Co popołudnie jeździłyśmy do centrum Londynu aby
przymierzać suknie, wybierać dekoracje, dokupować jakieś
pierdoły, albo co zdecydowanie najbardziej mi się podobało
próbować tortu.
Przez
kilka kolejnych dni w szkole unikałam Stylesa jak ognia. Nie wiem
dlaczego, ale bałam się spojrzeć mu w oczy. Po tym jak okazałam
słabość, nie mogłam sobie pozwolić, na choćby chwilę
zapomnienia. O dziwo jego stosunek do mnie też się zmienił; nie
obdarowywał mnie już bezczelnym uśmiechem i głupimi gadkami,
tylko patrzył. Od tamtego dnia coś się zmieniło...tylko nie
potrafiłam dokładnie określić co takiego.
Po
przeszło tygodniu od tej niefortunnej rozmowy, gdy siedziałam na
stołówce czytając jakąś książkę, którą polecił mi Dylan
czułam na sobie czyjś wzrok, przez który kompletnie nie mogłam
sie skupić. Podniosłam głowę i rozejrzałam się dokładnie, aż
napotkałam przeszywające spojrzenie zielonych tęczówek.
Zatraciłam się w tej chwili, zupełnie jak on. Harry wpatrywał się
we mnie z czymś czego nie potrafiłam rozszyfrować. Amber
zajmująca miejsce obok niego próbowała skupić uwagę chłopaka na
sobie, lecz na marne. Styles przypatrywał mi się, jak by chciał
dowiedzieć sie czegoś z wnętrza mojej duszy. Tleniona blondyna
była wściekła i jestem pewna że gdybym nie przerwała tej
magicznej chwili to podeszła by do mnie i wydrapała oczy, bym już
nigdy nie spojrzała na "jej chłopaka". Wróciłam s
powrotem do lektory, a zaraz po usłyszeniu dzwonka zerwałam się z
krzesła jak oparzona i ruszyłam na w-f.
Weszłam
do szatni aby się przebrać. Dziś będziemy grać w
siatkówkę....Super...
Zmieniłam
spodnie na siwe dresy i koszulkę na zwykłą czarną bokserkę.
Włosy związałam w kitkę. Oczywiście cała grzywka została jak
była. Weszliśmy na boisko zaczynając rozgrzewkę. Nauczycielka
gdzieś wyszła a Amber świetnie wykorzystała ten moment. Popchnęła
mnie na podłogę. Upadłam na lewą rękę, która od razu zaczęła
strasznie boleć. Próbowałam sie podnieść, a blondyna nachyliła
się nade mną i szepnęła
-To
cię nauczy żeby nie podrywać mi Harry'ego -no nie tego już było
za wiele. Wstałam i przywaliłam jej z całej siły pięścią w
twarz. Już zamachiwałam sie do wymierzenia kolejnego ciosu, lecz
coś mnie powstrzymało kurczowo trzymając moje ramiona
-Nie
warto-szepnął mi do ucha Styles. Jego głos podziałał na mnie jak
kubeł zimnej wody. Wyprostowałam sie przestając się szarpać, a
chłopak złapał mnie za nadgarstek i wyprowadził z sali. Po drodze
minęłyśmy blondynę trzymającą się za nos.
-Trzeba
iść z tym do pielęgniarki-chłopak wskazał na moją rękę
-Dam
sobie radę sama. Możesz wracać
-Nie
zostawię cie samej. Ale nieźle jej przyłożyłaś. Już nie będzie
idealna-zaśmiał się cicho-czym cię sprowokowała?
-Niczym
istotnym
-A
jednak musiało cię to ruszyć, bo chciałaś ją zabić
-To
moja sprawa, a teraz już zostaw mnie samą-warknęłam, lecz
zielonooki nie posłuchał i wszedł ze mną do gabinetu
-A
wam co się stało?-zapytała niska blondynka w białym fartuchu
-Koleżanka
zrobiła sobie coś z ręką
-O
matko, mam tu krwawiącego-wywróciła oczami-Harry jak byś mógł
to zdejmij jej te
bransoletki i sprawdź co z ręką
-Nie
ma sprawy.
Pielęgniarka
wróciła za kotarkę. Chłopak posadził mnie na łóżku, a sam
stanął przede mną i zaczą rozpinać bransoletki. Z każdą
błyskotką mniej na moim nadgarstku strach wzrastał coraz bardziej.
Gdy chłopak pozbył sie wszystkiego, a moja ręka została naga
zaczął ją oglądać. Az w końcu stało się to czego tak
strasznie się bałam. Obrócił moją rękę wewnętrzną stroną do
siebie i znieruchomiał. Przeniósł wzrok z blizn na moją twarz i
tak kilkakrotnie, aż przemówił
-Ty
się t....-nie dałam mu dokończyć, zakrywając mu dłonią usta
-Nie
mów jej, bo będę mieć problemy-wyszeptałam przerażona
-No
Harry możesz już iść zajmę się nią-to jestem przegrana. Jak
ktoś z pracowników się dowie to wyślą mnie do psychologa. Jednak
Styles myślał trzeźwo, zacisnął lekko dłoń na największych
ranach, dobrze je przy tym ukrywając i rzekł spokojnie
-Wie
pani, właściwie to tylko lekkie skręcenie i wystarczy owinąć
bandażem, więc chętnie się tym zajmę. Pani może niech zajmie
sie tą krwią
-No
skoro dasz radę to jasne. Tak strasznie mi tam podłogę zabrudził.
Chłopak
pracował w ciszy, a ja nie bardzo wiedziałam jak się zachować.
Jak skończył pielęgniarka odesłała nas s powrotem na lekcje,
wypisując mi od razu tygodniowe zwolnienie z w-fu.
Ruszyliśmy
powoli pustym korytarzem na lekcje. Zdobyłam się na odwagę i
trwającą chwilę ciszę w końcu przerwałam
-Dziękuję,
ze jej nic nie powiedziałeś
-Dlaczego
to robisz Alex?-zapytał zatrzymując się na przeciwko mnie
-Nie
wszystkich życie jest tak idealne jak twoje-rzekłam patrząc u w
oczy
-Kto
powiedział że takie jest? Nie jest, ale staram się sobie radzić.
Od tego są przyjaciele. Ty też ich masz
-Jeden
nie żyje, a drugi jest ćpunem myślącym tylko o tym jak zarobić
kasę na nowy towar, więc o czym tu mówić?-krzyknęłam wściekła
-A
ja?-zapytał po dłuższej chwili milczenia
-Sam
odpowiedz sobie na to pytanie...-Harry zastanawiał się chwilę i
już chciał odpowiedzieć, lecz uprzedziłam go
-Zawrzyjmy
umowę: ty nie powiesz nikomu o tym co widziałeś-wskazałam na
rękę-a ja zrobię co będziesz chciał
-Dobrze.
Chcę żebyś odpowiedziała mi na parę pytań-odparł pewnie
-Na
pewno akurat tego chcesz?
-Wszystko
co mi powiesz możesz być pewna ze zostanie między nami-zapewnił
mnie
-Dobrze.
Spotkajmy się dzisiaj o 17 w parku na Wall Street przy fontannie...i
miejmy to z głowy
-Obiecaj
że będziesz
-Obiecuję-odparłam
patrząc w jego duże oczy.
Resztę
drogi pokonaliśmy w ciszy, pogrążeni we własnych myślach
Amber
siedziała na ławce przykładając jakąś szmatę do nosa, a ja gdy
to zobaczyła parsknęłam śmiechem, a Styles mi zawtórował.
Wyglądała komicznie. Nie dość że krew jej sie rozmazała po
twarzy, to była cała czerwona ze złości, i jej włosy też nie
były idealne jak zwykle
-Thompson!-zawołała
nauczycielka więc ruszyłam w jej stronę-ty jej to zrobiłaś
-Ja
się tylko broniłam-odparłam z miną niewiniątka wskazując na
rękę-ona zaczęła, a ja nie chciałam zostać zmasakrowana-dodałam
starając sie zachować poważny ton głosu
-Dobra,
przymknę na to oko. Idźcie już do szatni.
Przebrałam
się jak najszybciej tylko mogłam i już po chwili opuściłam mury
tej beznadziejnej szkoły. W domu było gwarno jak rzadko kiedy,
wiec od razu podążyłam za wesołymi głosami, które doprowadziły
mnie do salonu
-Lexi,
dobrze że jesteś-zaczęła podekscytowana Keira-dzisiaj jedziemy
kupić Ci sukienkę. Spojrzałam na zegarek stojący na komodzie i z
przerażeniem stwierdziłam, że czas nieubłaganie zbliża się do
spotkania ze Stylesem.
-Wiesz
co, przełóżmy to na jutro, dziś mam parę spraw do załatwienia
-Coś
się stało?-zapytała zmartwiona matka
-Nie
po prostu muszę doprowadzić coś do końca-odparłam z bladym
uśmiechem. Pomaszerowałam do swojego pokoju i wyjęłam z szafy
czarną bluzę z kapturem i zmieniłam botki na szpilce na moje
ulubione motocyklów ki z ćwiekami. Stanęłam przed lustrem
oglądając się z każdej strony.
-Dasz
sobie radę Lex. Tylko nie okazuj emocji-wyszeptałam próbując
dodać sobie odwagi i wpatrując się w swoje odbicie. Wyszłam z
pokoju, i od razu natknęłam się na siostrę
-Nie
wypuszczę cię z domu, dopóki czegoś nie zjesz-ostrzegła mnie
-Keira
na prawdę mi sie spieszy.
-Musisz
coś zjeść
-Daruj
sobie udawanie że się o mnie troszczysz. Straciłaś swoją szansę
by mnie pouczać-warknęłam i wymijając ją szybko wybiegłam z
domu.