piątek, 4 lipca 2014

Rozdział VII

Kroczyłam chodnikiem, z mocno naciągniętym na głowę kapturem i rękoma głęboko wbitymi w kieszenie bluzy. Im bliżej byłam mojego celu tym coraz większa gula rosła mi w gardle, a żołądek dziwacznie się skręcał. Nie mogłam wywinąć się z tej umowy, bo powie wszystkim prawdę i będę mieć niezłe kłopoty. Gdy zobaczyłam jego siedzącego na murku od nie działającej o tej porze roku fontanny, miałam ochotę uciec jak najdalej; wszystko, byle tylko wymigać się od tej rozmowy. Wystraszony podniósł głowę usłyszawszy stukot moich podeszw o chodnik. Nic dziwnego. W tych godzinach raczej niewiele osób przechadza się po parku.
-Jednak przyszłaś-zagaił gdy stanęłam na przeciw niego
-A miałam inne wyjście?
-Zawsze jest inne wyjście
-Daruj sobie. Zaczynajmy i jak najszybciej miejmy to z głowy -chłopak wrócił do poprzedniej pozycji, a ja usiadłam o kilka centymetrów od niego, tak ze nasze ciała nie stykały sie w żadnym miejscu i zapaliłam papierosa zaciągając się nie mocno, licząc że to złagodzi nerwy.
-Kim był Nath?
-Już Ci mówiłam przecież. Był moim najlepszym przyjacielem
-Kochałaś go?
-Bardzo...
-Nie byliście razem?
-To nie była tego typu miłość. Zawsze kochałam go i traktowałam jak brata. Opiekowaliśmy się sobą nawzajem
-Przez jego śmierć zaczęłaś się...okaleczać?-Starannie dobierał wszystko słowa. Czyżby starał się mnie nie zranić?
-Częściowo tak.
-A całkowicie
-Powiedzmy że w jednym czasie nagromadziło się wiele spraw, i po prostu straciłam nad tym wszystkim kontrolę.
-I uważałaś że to dobre wyjście?-zakpił
-A myśli że co miałam zrobić? Wszyscy się ode mnie odwrócili. Zostałam sama. Ale ty nie znając całej historii wolisz mnie tak po prostu ocenić, tylko po tym co widzisz!
-Ty jakoś ciągle to robisz
-gdybym to robiła nie było by mnie tu teraz! Nie jesteś najważniejszy, i pomyśl że inni mają gorzej i nie zawsze będą Ci współczuć. A teraz wracaj do swojego idealnego gwiazdorskiego świata i zapomnij-rzuciłam zapalając papierosa i ruszając w stronę bramy wyjściowej. Nie ruszył za mną. Może to i dobrze?
Coś we mnie pękło. Jakaś granic po tym spotkaniu została złamana. Mimo tego że niewiele słów zostało wypowiedzianych i oboje czujemy z tego powodu niedosyt to nie chcę go już postrzegać jak rozpieszczona gwiazdka. Na codzień się tak zachowuje, ale może on tak jak ja…tylko ukrywa przed światem swoją prawdzią twarz?...Dowiem się tego. jeszcze nie wiem jak, ale To zrobię

*
Stałem jak idiota i patrzyłem jak jej krucha postać powoli znika w narastającym z sekundy na sekundę mroku. Miała rację; zachowywałem się w stosunku do niej jak rozpieszczony bachor…ale co mogę innego zrobić? Pobiec za nią? Błagać aby opowiedziała mi wszystko? I aby została ze mną jak najdłóżej, bo przy niej czuję się jak przy nikim innym. Nie mogłem. Wtedy od razu wzięła by mnie za nachalnego idiotę…
Nie wiem co takiego jest w tej czerwonowłosej dziewczynie, ale strasznie mnie sobą zaintrygowała. Nie pozwolę jej tak po prostu wyjść z mojego życia. Coś wymyślę, aby została w nim jak najdłużej.
Moje rozmyślenia i wpatrywanie się w miejsce gdzie ostatni raz ją widziałem przerwał dzwonek telefonu. No tak, kiedyś szara rzeczywistość musiała wrócić.
-Halo?-rzucam niechętnie do słuchawki białego Iphona
-Stary gdzie jesteś, zaczęliśmy już próbę!-wydarł się do telefonu mój przyjaciel
-Przepraszam Louieh, coś mi wypadł, ale już idę-westchnąłem cicho chowając komórkę s powrotem do kieszeni i ruszyłem wolnym krokiem na próbę.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz